Delhi wita!
Jest godz 7 czasu lokalnego. Lotnisko do pozazdroszczenia. Olbrzymie, nowe, super czyste i wszędzie perskie dywany :)
Odbieramy bagaże i wychodzimy a tam.... MASA hindusów czekających pod drzwiami budynku, 30 st C oraz 80% wilgotności. Szok. Bo w Warszawie było ok 5 st C.
Jakieś małe owady latają - dowiadujemy się, że mogą to być komary roznoszące dengę (te które lataja wieczorem roznoszą malarię)
Czekamy niecierpliwie na nasz autobus, w długich spodniach i bluzach, zgrzani, ale nie decydujemy się na spotkanie z komarami. Niektórzy korzystają z przywiezionej ze soba Muggi.
Gdy nasz autokar przyjeżdża. Zadowoleni wyruszamy w podróż do Jodpuru, kóra ma trwać "podobno" 8 h.
Na ulicach panuje pełen folklor - wszyscy trąbią - to pewnego rodzaju obowiązek na drodze, bo kierowcy nie uzywaja lusterek bocznych i tak dają sobie znać, że jadą (w nocy zamiast klaksonu używa się długich świateł). W samochodach i różnych pojazdach nadkomplety ludzi. Bardzo popularny jest 3 kołowy pojazd firmy Mahindra, jezdżący na gaz tzw. Tuk Tuk.
Poczatkowo nie możemy przyzwyczaic się do ruchu lewostronnego, a dodatkowo do takiego stylu jazdy. Jesteśmy przerażeni formą wyprzedzania innych pojazdów w szczególności że jedziemy autokarem. A do tego wszystkiego potwornie trzęsie.
To co nas dodadkowo szokuje to widok za oknem.
Krajobraz brudnych ulic, świętych krów, ubóstwa. Pochłaniam ten widok całą sobą... nie mogę uwierzyć gdzie jestem. To robi napradę ogromne wrażenie.
Różnica w czasie to tylko 4,5 h a ja czuję się jakbym była w innym świecie.
Trochę drzemki w autokarze, trochę podziwiania Indii - jedziemy i jedziemy. Coraz bardziej goraco, my coraz bardziej głodni.
Zatrzymujemy się w przydrożnym barze - choć jak to dzieci z Europy najbardziej zjedlibyśmy hamburgera z Mc Donalda.
Nie możemy się porozumieć i już mamy wizję że do samego Jodpuru nic nie zjemy. Jednak po obrazkach i pewnego rodzaju kalamburach postanawiamy zaryzykować. Hinglisz jest dla nas poczatkowo w ogóle nie zrozumiały.
Każdy z nas bierze cos innego, nikt nie wie co to moze być... Masala Dosa, Masala taka, Masala śmaka...
Wybór nie był zły - generalnie placki z warzywami (piekielnie ostre) za 60 Rupi = 4 zł :)
Ruszamy dalej... jest ok 12, pytamy kierowcę ile nam jeszcze zostało a on mówi że ok 20 powinnismy byc na miejscu. Jeseśmy w szoku...
Godz. 17 jesteśmy w Nasirbadzie - gdziekolwiek to jest... to już jesteśmy w drodze 10 h, a celu nie widać.
Godz. 22 (po 15h) docieramy do celu. Przepiekny fort, w którym będziemy mieszkali - niestety tylko 1 dzień...